czwartek, 7 lutego 2013

Skarpetki z wełny pancernika

Cześć i czołem! Pytacie skąd się wziąłem? Ja jestem wesoły Romek... No prawie. Dawno mnie tu nie było, ale już jestem i mam nadzieję, że to już ostatnia taka przerwa na blogu.

Do rzeczy. Sesja prosta i studyjna. Bardzo nie lubię portretów na zwykłym jednolitym tle. Kojarzy mi się to z kiczowatymi fotkami, które cykali nam w podstawówce, żeby ku uciesze naszych rodziców, powiesić nas na ścianie w formie kilkudziesięciu prostokątów połączonych w badziewne tablo. Fuj!

Niestety, warunki atmosferyczne za oknem powodowały wstręt i obrzydzenie, więc plener odpadał. Założenie było proste - kilka garniakowych portretów kolegi Mateusza.

Setup prosty i chyba nie wymaga jakiegokolwiek komentarza. Całość pokazana na ostatniej fotce. W sumie to bardzo się chciałem rozpisać w tym poście, ale tak bardzo nażarłem się pączkami, że brzuch uciska mi na mózg. Łatwiej było by mi teraz wydziergać skarpetki z wełny pancernika, niż wymyślić coś kreatywnego. Może zamiast pisać głupie głupoty zakończę to klepanie w klawiaturę i pokaże Wam fotki? Miłego oglądania.

P.S. Oczywiście bardzo liczę na kreatywną krytykę.

środa, 7 listopada 2012

Znowu żarcie?!

Tak się jakoś złożyło, że nic ostatnio nie focę. Tzn. trochę tam wyzwalam tą migawkę, ale nie ma w tym tylu emocji co kiedyś. Przyczyna? Fotografuję jedzenie :P Jest to z jednej strony pójście na łatwiznę, bo znacznie łatwiej ustawić talerz z pasztetem, niż żywą osobę przed obiektywem. Z drugiej jednak strony nie jest to tak proste jak by się mogło wydawać. Staram się zastosować do porad myszcza foodziastych foci i fotografować przy zastanym, ale szansa na złapanie odrobinki zastanego to tylko w weekendy, bo zanim się człowiek dowlecze do domu i choćby rozgrzeje piekarnik, to na dworze już ciemnica.

Gdyby nie taka posucha w "normalnych" sesjach, to nawet bym się nie zastanawiał nad wrzucaniem tych zakalców, ale blog musi żyć, choćby podłączony do respiratora.







czwartek, 6 września 2012

Nadziewane

Od jakiegoś czasu mam nowy portretowy obiektyw, ale tak na prawdę nie miałem jeszcze zupełnie czasu wypróbować go w boju. Po powrocie z pracy nie zostaje dużo czasu. Dodatkowo treningi przed maratonem zabierają 3 cenne popołudnia w tygodniu. Czas leci a nie chciałem się zupełnie odcinać od cykania foci.

Wiadomo, że bez jedzenia długo człowiek nie pociągnie, więc mimo chronicznego braku czasu staramy się z Agatą jeść w miarę dobrze. Z pomocą ostatnio przychodzą nam przepisy z Lidla. Te ich kuchenne inspiracje to marketingowy strzał w dyszkę!

Potrawy są nieoklepane, tanie, łatwe w przygotowaniu i nie zabierają cennego czasu. Jak już udaje się nam coś wyprodukować w kuchni, to czemu by tego nie pstryknąć? Na dodatek zbiłem ostatnio kilka starych desek z piwnicy Agaty (podziękowania dla Tatusia Gałeckiego) i zrobiłem sobie blacik. Nie zmieniam profilu bloga na kulinarny, ale nie wykluczone, że będę tu od czasu do czasu wrzucał coś na ząb. Jak zwykle liczę na Waszą kreatywną krytykę, bo wbrew pozorom kulinarne foto nie jet takie łatwe. Gdyby nie Agata trzymająca blendę, pewnie nic by z tego nie było :)

niedziela, 2 września 2012

Łosoś w cieście francuskim

Dziś mały eksperyment kulinarny. Wielkimi krokami zbliża się Maraton Wrocławski, więc czas na zdrowe odżywianie. Kilka dni temu kupiliśmy z Agatą prawie 4kg łososia i trzeba było coś z tym zrobić

Najwięcej roboty było z filetowaniem tego przeklętego łososia. Wielkie to i cholernie nieporęczne. Z pomocą przyszedł wujek google, który podpowiedział co i jak.

Całkowity czas przygotowania to jakieś 40 minut (z gotowym ciastem francuskim).

Składniki:
- łosoś
- czerwone pesto
- ciasto fransuskie
- pietruszka
- bazylia
- pomidor lub papryka

wtorek, 28 sierpnia 2012

Nikkor 50mm f/1.4 G

źródło flickr, autor dipfico
Nowy słoiczek w szklarni. Wróciłem dziś z treningu biegowego zarżnięty jak świnia, ale nie mogłem się oprzeć. Musiałem zajrzeć do środka...

Pudełeczko niczego sobie. Gruby ładnie zadrukowany kartonik. W środku na samym wierzchu zawinięty w folijkę skórkowy futerał. Bardzo przyjemny w dotyku. Pachnie wypasioną taksówką z lat '90. Taki exclusive!

Dalej w pudełku znajduje się plastikowa wydmuszka. Widać, że jeszcze się aktywiści greenpeace'u nie przykuli do siedziby nikona, bo większość konkurencji stosuje już proekologiczne wydmuszki z recyklingowanego papieru. Jeszcze tylko jedna folijka i dochodzimy do sedna sprawy. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Określenie go mianem plastic fantastic to przesada. Materiały są bardzo przyjemne w dotyku i sprawiają wrażenie dobrej jakości. Nic nie trzeszczy i nie lata. Guma na pierścieniu ostrości jest bardzo miła w dotyku. Przełącznik M/A -> M działa idealnie. Dobre wrażenie robi uszczelnienie przy bagnecie. Obiektyw jest dość ciężki jak na takie maleństwo. Ma się wrażenie, że pod obudową upchali pół kilo szkła - fajne uczucie :]

Ostatni element to osłona przeciwsłoneczna. Plastik również sprawia dobre wrażenie. Ma bardzo fajną teksturę i jest dość gruby. Jedyne co szpeci całość, to napis made in china.

Co do działania jeszcze się nie wypowiem. Póki co zrobiłem 3 focie klawiatury i jedną focię rolki papieru toaletowego. Wrażenie mam póki co baaaardzo pozytywne. AF wali prosto w punkt. Nie ma żadnego front, czy back focusa. Silnik SWM pracuje cicho i dość szybko.

Kilka najbliższych dni przyniesie pewnie jakieś testowe focie, więc stay tuned!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wakacje

W końcu się zabrałem za przeglądnięcie fotek z nad morza, chociaż strasznie mi się nie chciało. Miałem ochotę przepuścić coś przez LR'a, przetestować nowy łorkfloł i wrzucić coś na bloga, ale zabrać się za to nie mogłem. Albo czasu mało, albo słońce po kineskopie dawało (jeszcze się nie dorobiłem rolet w pokoju). Ciągle coś.

Teraz mija prawie 20h jak focie wiszą już na necie, a ja nadal nie wrzuciłem wpisu. Czemu? Bo oprócz foci trzeba coś napisać a do tego przydaje się sprawnie myślący mózg, dlatego dziś tekstu mało :)

Wakacje były cholernie krótkie i jak zwykle pogoda nad Bałtykiem mnie zawiodła. Trochę słońca, trochę deszczu - polski klasyk. Nie pamiętam już wyjazdu nad morze, żeby nie padało przynajmniej kilka dni. Chyba w przyszłym roku trzeba będzie wykorzystać wygrane w konkursie bilety lotnicze i pogrzać trochę poślady w ciepłych krajach... Wracając do Bałtyku. Ciepło i burze kilka razy dziennie. Nie było zbyt wiele okazji na cykanie foci. Naciągnąłem z Wrocławia pół bagażnika sprzętu, a nie udało się wykorzystać nic poza samym aparatem, który skrzętnie nosiłem ukryty przed deszczem w worku na śmieci marki Jan Niezbędny. Ostatniego wieczora zebraliśmy się z Agatą pocykać troszkę podczas zachodu. Efekty tego cykania możecie oglądać poniżej.
  

piątek, 27 lipca 2012

Kiss&Fly

Taka szybka sesyjka na wrocławskim lotnisku w strefie kiss & fly. Można się tam zatrzymać na 10 minut za darmoszkę. Mieliśmy mało czasu, więc wszystko było w pośpiechu. Za dużo ludzi się kręciło. Z całością uwinęliśmy się w pół godziny, więc za parking wyszło tylko 3PLN. Do kosztów sesji doliczyć jeszcze trzeba 2PLN na bagietkę, którą właśnie zjedliśmy z Agatą.

Setup najprostszy z możliwych. Jedna lampa YN 460-II przez parasolkę na 1/8 mocy. Szkicu nie zamieszczam, bo nie mam jak zeskanować swoich bazgrołów. Jak ktoś będzie chciał, to zamieszczę później.

Jak zwykle Sigma doprowadziła mnie do czerwoności jak zobaczyłem focie na kompie. Straszny badfocus. Nie mam pojęcia, z czego to wynika. Tyle razy kalibrowany i ciągle coś. Może to dlatego, że cykałem pod dość mocne światło? Ostatnio nad morzem, podczas sesji przy zachodzie słońca, było dokładnie to samo. Chyba czas zamienić ten zoom na coś w stylu 50mm f1/8. Jeszcze spróbuję się przeprosić z Sigmą, może coś z tego będzie. W najbliższych tygodniach postaram się nadgonić trochę z wpisami na bloga, bo straszne posucha była ostatnio. 

wtorek, 19 czerwca 2012

Unikalny numerek

Dostałem kilka pytań odnośnie zdjęcia, które wrzuciłem na fb, więc postanowiłem zrobić z tego krótki wpis na blogaska. 

A więc... Z racji tego, że jesteśmy z Agatą uczestnikami programu "I Ty Możesz Zostać Maratończykiem 2012" przysługują nam różne benefity. Poza możliwością wylewania litrów potu podczas morderczych treningów mogliśmy spersonalizować swoje numery startowe do 30 Wrocławskiego Maratonu. Problem w tym, że nikt nie miał pojęcia jakie są techniczne wymagania co do zdjęć. Jaka rozdzielczość? Jaki format? Jak to w ogóle ma wyglądać?

Postanowiliśmy więc nie kombinować i strzelić szybki portret w 5 minut. Setup chyba najprostszy jaki można tylko wymyślić z dwoma źródłami światła - prawie klasyczna muszelka :) Na dobrą sprawę wszystko widać w oczach, ale już kilka osób pytało mnie o szczegóły, więc napiszę. Lampa YN 460-II na 1/8 mocy przez białą transparentną parasolkę ustawiona centralnie przed Agatą odrobinę nad Jej głową. Druga lampa YN 460-II ustawiona na 1/32 mocy również przez białą parasolkę skierowana z mojej lewej strony od dołu. Wszystko wyzwalane radiowo przez chińszczyznę RF-602.