Miałem iść wieczorkiem biegać ale coś po wczorajszych swawolach boli mnie giczałka. Lepiej odpuścić jeden dzień, niż zajechać staw na maxa.
Wszystkie te latające w kosmosie satelitki, balony, wiatraczki, higrometry, barometry i inne mechanoczno-elektroniczne cacuszka zapowiadały na dziś gęste mgły. Postanowiłem więc wziąć nikosia, statywik i uwiecznić coś na matrycy... Wszystko fajnie, super, hiper, tylko mgły brak. Jako, że tajniki nauk przyrodniczych obce mi nie są i wiem po wieloletniej edukacji, że w okolicach mokrego zawsze jest mokro, udałem się nad Odrę. Piękna i złowieszcza, wijąca się niczym wąż boa po polskiej krainie rzeka nie zawiodła moich oczekiwań. Było wilgotno i to nie tylko dlatego, że wlazłem w kałużę. Spodziewałem się co prawda, gęstej niczym wata cukrowa mazi spowijającej zmrożone powietrze ale z braku laku... Cyknąłem kilka ujęć i zwinąłem się do domu, bo zrobiło mi się zimno w przemoczoną nogę.
ISO 200, F/19, 15s |
ISO 200, F/32, 15s |
Ale poetycko dziś! :)
OdpowiedzUsuńSię ma się te talenta!
OdpowiedzUsuń